Pokój: room and peace
Wydawałoby się, że pisać jest zupełnie prosto. Pomysł - trochę wolnego czasu - chęć, zapał, - więcej wolnego czasu na to, żeby to wszystko jeszcze raz przeczytać i poprawić literówki - koniec.
Nie wygląda na to. Wszystko sprowadza się do tego, że najpierw trzeba zaprowadzić porządek. Pisanie nie przypomina remontu domu, gdzie, żeby stworzyć coś nowego, wszystkie zbędne graty zrzuca się na kupę i odmalowuje ściany, kładzie nową podłogę i bach! Porządek zaprowadzony. Tekst nagle jest napisany. Na odwrót: najpierw szykujesz sobie miejsce pod biurko - kładziesz nową podłogę w zupełnie nowym pokoiku w swoim umyśle. Potem malujesz ściany tego własnego, przytulnego pokoiku na swój własny, ulubiony kolor (polecam ciemny zielony), a dopiero potem układasz graty. Porządek w gratach - porządek w Twoich myślach to podstawa tego, żeby usiąść i spłodzić jakiś, choćby niedługi, ciąg liter, słów, zdań, które ktoś raczy przeczytać od początku do końca i się nie przerazić.
Teraz zabawa dopiero się zaczyna: pokoik w Twoim umyśle jest czysty, schludny, na regałach wszystkie drobiazgi są poukładane z należytą pieczołowitością. Dzięki temu wiesz, gdzie szukać zdań traktujących o poruszonym przez Ciebie temacie, argumentów, idei. Bierzesz się za motoryzację - trzeba sięgnąć po całą swoją wiedzę na ten temat, ściągnąć z tej nieco odleglejszej półki kilka kilogramów zapału, wspomnień mruczących agresywnie silników ulubionych samochodów. Bierzesz się za muzykę - gdzieś obok myśli o ostatnich hitach radiowych jest podręcznik o muzyce i tym, skąd i po co ona jest; posortowane idee i przewodnie hasła, wszystko o stylistyce poszczególnych gatunków muzycznych, od klasyki po disco polo. A tuż obok tego wszystkiego Twoje ulubione nagrania, które, pisząc już o tej magicznej gałęzi sztuki, musisz odtwarzać sobie w głowie, żeby nie zapominać, o czym tak naprawdę mówi innym Twój tekst.
Pisać - nie: o czym, ale: jak
To tylko moje własne, skromne wyobrażenie porządku w myślach. Książki na półkach, obok ładne (duże i ciężkie!) biurko z jasną lampką, przy biurku wygodny, ale prosty fotel. A teraz coś, czego nie nauczysz się bez powtarzania, powtarzania, powtarzania, tak, jak przedszkolak nie nauczy się nanosić liter na papier, jeśli nie będzie zapisywał nimi całych stron. A, A, A, A... a, a, a, a... B, B, B, B... b, b, b, b... no i tak dalej, do z. To jest Twoje pismo, Twój odcisk palca, Twój jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny styl, którego nikt nie podrobi, którego Ty nie jesteś skopiować od nikogo. Czytelność zdań, jasność myśli, porządek i konsekwencja w potoku słów, to, co definiuje każdego pisarczyka, pisarza, dziennikarza, autora powieści czy dramaturga. Ale żeby nauczyć się ładnie i wyraźnie pisać, trzeba pisać z pieczołowitością i zapisywać tony zeszytów - jak przedszkolak. Pisać. Nie wszystko od razu nada się dla obcych oczu, chociaż jestem pewien, że ludzie znacznie wcześniej uznają czyjąś twórczość za niezłą, niż sam autor, dlatego większość, albo nawet wszystko będzie wędrowało z początku do szuflady czy niszczarki. Autor poprawiałby swoje teksty w nieskończoność, tak jak uczący się pisać przedszkolak (który chciałby ładnie pisać, tylko taki) wciąż powtarza sobie, że dolny brzuszek w B mógłby być nieco większy niż górny. I o to chodzi, bo nie tylko mistrzowie swoich fachów (szewcy, malarze, muzycy, piekarze, pisarze też!), ale i naukowcy, mówią zgodnie: są takie rzeczy jak talent, ale nie na nim opiera się mistrzostwo. Ono opiera się na dziesiątkach, setkach i tysiącach godzin poświęconych jednej dziedzinie. Przeciętnie - około dziesięciu tysięcy, chociaż niektórzy przebąkują o dwudziestu. Dotyczy to także pisarstwa wszelkiego rodzaju. Warsztat jest tutaj tak samo ważny jak w każdej innej dziedzinie.
Dobra postawa
Kiedy dzieciaki uczą się pisać, w pierwszej kolejności dowiadują się, jak powinny siedzieć, jak trzymać długopis i gdzie skierować lampkę, żeby sobie nie utrudniać zadania. Więc bez metafor: weź kartkę, ulubiony ołówek/długopis/pióro, albo nieco bardziej współcześnie - komputer, ustaw światło tak, żeby Cię nie raziło; rozsiądź się wygodnie w swoim ulubionym miejscu, gdzie możesz siedzieć godzinami i nie stwierdzisz nagle, że kręgosłup krzyczy coś o bezpieczeństwie i higienie pracy; puść sobie ulubioną, niezbyt agresywną muzykę, o której obecności szybko zapomnisz, chyba że piszesz o muzyce, jakimś konkretnym nagraniu, a może recenzję płyty dla jakiegoś poczytnego portalu czy czasopisma. Czego szczerze Ci życzę.
Wiesz, co chciałbyś pisać. Wiesz, czym, jak, dla kogo, jakim językiem. Czy to ma być bardziej artykuł, opowiadanie, felieton, notka, Twój osobisty przemyślnik - masz jakąś wizję, jakiś punkt zaczepienia, możesz powiedzieć: o, to jest fajny pomysł od którego zacznę swoją przygodę z poważną literaturą. Ale jeszcze nie!
Jeszcze nie
A teraz najtrudniejsza część całego przedsięwzięcia, którą mnie osobiście wyjątkowo trudno będzie na początku opanować. Nawet w przypadku, kiedy piszesz przemyślnik wyłącznie dla siebie, długi list do najbliższej osoby, wiersz, którego nikt nie przeczyta czy coś, co z góry skazujesz na szufladę albo niszczarkę, obok Ciebie - piszącego - powinna stać jeszcze jedna osoba. Twoje krytyczne alter ego, które wciąż ma patrzeć Ci przez ramię. Twoje lepsze, bardziej zdystansowane i cyniczne ja, któremu z zaciśniętymi zębami pozwolisz wyśmiewać własne błędy i bez przerwy wtrącać swoje uwagi czy poprawki. Któremu zawierzysz, kiedy powie Ci: lepiej nie pisz tego ostatniego zdania, to straszna bzdura, która tylko rozjuszy czytelnika. Albo, gdy chcesz napisać opowiadanie, powie Ci złośliwie: Zastanów się jeszcze raz, główny bohater to też człowiek; a jeśli człowiekowi wszystko bez przerwy się udaje, na koniec okazuje się strasznym mięczakiem... nawet Superman ma słabość. Wtedy, zamiast kazać mu się zamknąć, spytaj się swojego alter-ego: dlaczego? Często będzie się okazywało, że ma absolutną rację. Zwłaszcza wtedy, kiedy przeczytasz swoje biedne wypociny jeszcze raz, chłodnym okiem na spokojnie ocenisz, co też te Twoje śmieszne dłonie spłodziły na papierze czy ekranie komputera.
Szuflada czy niszczarka?
Już
Najlepsza i najbardziej pouczająca jest rozmowa z samym sobą. Musisz tylko poznać się ze sobą bliżej, wypić ze sobą piwo czy dwa i pogadać. Tak naprawdę Ty to nie taki straszny gość, chociaż każdy z początku się siebie boi. Ale jeśli już dopuścisz siebie do stania sobie nad głową w czasie pisania, tworzenia, myślenia o sztuce, jaką jest przelewanie myśli na papier... cóż, pojawia się wtedy cień szansy, że spłodzisz coś, co ma ręce i nogi - według czytelników.
Ale dla Ciebie - świat stanie otworem.