poniedziałek, 4 marca 2013

Recka z rozpędu - "Przenicowany Świat" braci Strugackich


Książka braci Strugackich jest, o ile mi wiadomo, pierwszą częścią opowieści o Maksymie Kamerrerze, który - wydaje się, że z kaprysu - trafia na dziwną planetę. W stosunku do autochtonów, on, Ziemianin, jest jak Superman - odporny na promieniowanie, zanieczyszczenia, niezwykle sprawny fizycznie i silny. Jego perypetie zaczynają się wtedy, kiedy, próbując nawiązać kontakt z mieszkańcami planety, styka się z niepojętą na Ziemi z przyszłości ideologią, hierarchią społeczną, dziwnym fanatyzmem wobec panującej oligarchii. Zakochuje się, poznaje przyjaciół, traci ich, sam ląduje w tarapatach, z konieczności przystępuje do organizacji terrorystycznej, by na koniec zostać zapalnikiem i głównym motorem dramatycznej rewolucji na planecie. Planecie Saraksz.

To, co ujmuje mnie w książkach autorów, także tej, to niezwykle silna sugestia, że wszystko dzieje się gdzieś w Rosji. Stolica tętni życiem, funkcjonuje własnym tempem, ale jest brudna, ludzie są przygnębieni i, zaciskając zęby, robią, co do nich należy, walczą o dobrobyt i odrobinę radości. Istnieje hierarchia właściwie feudalna, albo wyraźnie przejęta z armii, za czym idzie wyraźny kontrast pomiędzy ludźmi ubogimi, niewiele znaczącymi, a tymi ważniejszymi, bogatszymi, więcej mogącymi. Istnieje silny reżim, który wywiera bardzo silny wpływ na całe społeczeństwo... ale bez spojlerów. W końcu: tzw. katorga, miejsce zsyłki wrogów reżimu, przywodzi na myśl syberyjską tajgę, walkę z mrozem i surowymi warunkami, które tak dobrze znamy z opowieści naszych dziadków i weteranów. Wszystko to jest oczywiście znacznie bardziej... fajne, lekkostrawne, ludzie nie umierają gdzie popadnie. Książka jest stworzona dla rozrywki, nie po to, by wpędzić w depresję, co to, to nie.

To moje osobiste zboczenie - lubię opowieści z Rosji, o Rosji, o życiu Rosjan. Wydaje mi się, że "Przenicowany świat" to bardzo dobra namiastka tego niepojętego, tajemniczego klimatu. Ale teraz trochę bardziej obiektywnie: największym sukcesem książek Strugackich (wow, całych trzech, które znam...), w tym tej, jest pozostawienie bardzo dużego pola do popisu wyobraźni czytelnika. Nie mówię tu o opisach, postaciach - one są przedstawione jasno i klarownie, prawie że beznamiętnie. To, co daje do myślenia, to stosunkowo 'długie' czarne dziury w fabule. Kończy się jeden rozdział, a drugi zaczyna się kilka tygodni później, w innym miejscu, siły polityczne układają się inaczej, inne są przyjaźnie i stosunki między postaciami - Twoją rolą, Czytelniku, jest dojść, jak to się stało. Co jeszcze bardziej daje do myślenia w czasie lektury tej książki - nie wszystkie wątki rozwiązują się do końca. Niektóre nawet się nie zdążą porządnie zawiązać, choć wcale nie są nieistotne dla opowieści. Jeśli chodzi o prowadzenie fabuły - Strugaccy są w tym mistrzami, nie idą jak po sznurku: jest w tym trochę labiryntu i czarnych dziur, które należy wypełnić samemu.

To wszystko i jeszcze trochę może sprawić, że książkę da się odebrać na więcej niż jeden sposób. Mi się ona podoba, daję jej z czystym sumieniem siedem gwiazdek na dziesięć, ale gdybym mógł, dałbym siedem i pół. Tylko trochę brakuje jej do 'rewelacyjnej'.

sobota, 26 stycznia 2013

Słuchaj uważnie!

Ostatnio było o tym, jak pisać. To jest moja wymarzona poniekąd profesja, pisanie. Pisanie... nie do końca - pisarstwo. Tworzenie nowego świata przy pomocy słów, wymyślanie czegoś zupełnie nowego i przelewanie tego na papier, ale to nie jest to, od czego trzeba zacząć. Pisałem, że najpierw trzeba mieć porządek w głowie i umieć go sobie dobrze wyobrazić. Żeby mieć porządek, trzeba mieć co porządkować, a więc najpierw pozbierać trochę informacji.

Obserwacja

Nie jestem specjalistą w patrzeniu. Skończyłem odpowiednie studia związane ze słuchem, wiem jak analitycznie słuchać nie tylko muzyki. Wszystkiego, co dzieje się wokół. Jednym z najlepiej wykorzystanych sformułowań związanych z dźwiękiem w ogóle, jest tytuł opowiadania dla dzieci popełnionego przez bohatera powieści Johna Irvinga pt. "Jednoroczna wdowa". Tytuł tego opowiadania, które poniekąd stanowi w tej powieści opowiadanie grozy dla dzieci, to, uwaga: "Odgłos, który wydaje ktoś, kto stara się nie wydawać żadnych odgłosów". Czysty geniusz. Dlatego tak lubię jego książki (z kilkoma wyjątkami). 

Wiedząc jak analitycznie słuchać, uczę się, jak analitycznie patrzeć, ale długa droga przede mną. Zaczynam patrzeć. Patrzę, jakie ludzie noszą buty, jakie mają nosy, brwi i kolor oczu. Do niedawna sporadycznie patrzyłem ludziom w oczy, z reguły widząc w nich maleńką sylwetkę swojej postaci, a nie ich kolor, wyraz i to, co je otacza, czyli to tzw. zwierciadło duszy: zmarszczenie  brwi, zmrużenie, kurze łapki, zmarszczki na czole, napięcie. Teraz dopiero uczę się dostrzegać do wszystko. 

Jak słuchać

Ludzie nie doceniają swoich zmysłów, zwłaszcza słuchu. No, może jeszcze mniej węch, który mówi człowiekowi z reguły tylko tyle, że coś w pobliżu śmierdzi. Kupa, jakiś chemiczny detergent, ktoś brudny w autobusie czy pola posypane późną wiosną gnojem, kiedy jedziemy poprzez uprawy rolne pociągiem.
Doceniamy wzrok, choć i tego należy nauczyć się używać z głową - wzrok jest niezwykle ważny dla ludzi we współczesnym świecie. Choćby dla tych, którzy może kiedyś to przeczytają. Dzięki oczom wiemy, gdzie stawiać stopy, który słoiczek z przyprawą to sól, a nie pieprz i czy w tej chwili świeci światło zielone czy czerwone. Nawet ludzie widzący, o świetnych oczach, zdają sobie sprawę, jak ważny jest to narząd. 
Słuch to trochę inna para kaloszy. W świecie, w którym otacza nas tyle niesamowitych wibracji, kiedy każdy przedmiot w otaczającej przestrzeni wpływa na to, co słyszymy bądź sam generuje jakieś dźwięki, ludzie coraz chętniej separują się od tego pozornego chaosu poprzez pozamykane szyby w samochodach i puszczoną głośno muzykę czy też słuchawki w uszach, których jednym z zadań jest tłumienie hałasu z zewnątrz. Oczywiście - zgodnie z definicją hałasu, która mówi, że to dźwięk niepożądany w danym miejscu i czasie, niektóre dźwięki to hałas, który jest wręcz szkodliwy. Ale we własnym domu, w nocy, nawet na wycieczce w lesie - jak można wtykać sobie w uszy cokolwiek, co powoduje, że słuchamy czegoś innego, niż otoczenia?
W jednej z książek jednego z polskich pisarzy... ech, te luki w głowie... jedna z postaci, tych czarnych charakterów, której zadaniem było podkradanie się do ludzi i robienie im złych rzeczy, zastanawiała się, dlaczego ludzie tak lekceważą jedyny sensowny zmysł, który pozwala poruszać się w ciemności? I wspominała dzień, kiedy zamknięta przypadkiem na króliczej farmie, bez światła, zaczęła wsłuchiwać się w tupanie, szuranie i szelest gryzionego siana. Człowiek ten naliczył wtedy pięćdziesiąt królików, myląc się o trzy sztuki. To oczywiście fikcja, ale jestem skłonny, jak w niewiele innych rzeczy w takich książkach, uwierzyć, bo znam potencjał ludzkiego słuchu. 

Słuchaj otoczenia. Słuchaj zmian w dźwięku, które następują, gdy zbliżasz się do ściany. Słuchaj zmian, gdy zbliżasz się do ściany otynkowanej, nieotynkowanej, obitej boazerią, tapetą, przykrytej zasłoną czy obrazami. Słuchaj odgłosów kroków. A to tylko czubeczek tej góry lodowej...

Każdy z nas ma inny głos, inną manierę w głosie, gdy wypowiadamy poszczególne słowa. Mówimy ciszej, głośniej, wyraźniej lub mniej. Ubrania wydają różnego rodzaju odgłosy - dżins, sweter, ortalion czy inne szeleszczące materiały... Inaczej brzmią samochody na mokrej nawierzchni, na piachu, na śniegu, na suchym asfalcie. Inaczej brzmią samochody za dnia, inaczej nocą. Inne ptaki śpiewają za dnia, inne nocą. 
Słuchaj pogłosów pomieszczeń! Ten sam pokój, gdy zastawiony meblami codziennego użytku prawie uniemożliwia zrozumienie stojącego obok człowieka, kiedy jest zupełnie pusty - zwróć na to uwagę w czasie najbliższego remontu. 

A teraz najbardziej złożone kwestie, poza tematem, co JAK brzmi. Kto JAK brzmi. Wydaje mi się, że zasadnicze dla kolekcjonowania tematów na półkach w Twoim pokoju w głowie, jest słuchanie tego, CO brzmi, kto CO mówi. Słuchaj ulubionych powiedzonek poszczególnych osób, najczęściej pojawiających się zwrotów, sformułowań. Słuchaj barwy głosu, która mówi Ci: dzień dobry! czy ten głos jest zmęczony, radosny, obojętny - jakie informacje niesie oprócz samego pozdrowienia? Słuchaj jeszcze pilniej, kiedy słyszysz rozmowę: poglądów, tematów, slangu młodzieżowego, fachowego czy naukowego. Słuchaj tematów: polityka, sport, pogoda, równania różniczkowe czy problemy z ogrzewaniem w domku.

uważnie

Jeśli z taką obserwacją pójdzie dobrze, jeśli zapamiętasz choć ułamek tego, co uda Ci się usłyszeć, zobaczyć, zanotować w pamięci, a do tego umiejętnie wpleciesz to w historię, uda się napisać coś zgrabnego w sposób, który sprawi, że opowieść będzie bliska prawdzie, nawet jeśli miałoby to być science fictioin.
Do dzieła!

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozmowa

Pokój: room and peace


Wydawałoby się, że pisać jest zupełnie prosto. Pomysł - trochę wolnego czasu - chęć, zapał, - więcej wolnego czasu na to, żeby to wszystko jeszcze raz przeczytać i poprawić literówki - koniec.

Nie wygląda na to. Wszystko sprowadza się do tego, że najpierw trzeba zaprowadzić porządek. Pisanie nie przypomina remontu domu, gdzie, żeby stworzyć coś nowego, wszystkie zbędne graty zrzuca się na kupę i odmalowuje ściany, kładzie nową podłogę i bach! Porządek zaprowadzony. Tekst nagle jest napisany. Na odwrót: najpierw szykujesz sobie miejsce pod biurko - kładziesz nową podłogę w zupełnie nowym pokoiku w swoim umyśle. Potem malujesz ściany tego własnego, przytulnego pokoiku na swój własny, ulubiony kolor (polecam ciemny zielony), a dopiero potem układasz graty. Porządek w gratach - porządek w Twoich myślach to podstawa tego, żeby usiąść i spłodzić jakiś, choćby niedługi, ciąg liter, słów, zdań, które ktoś raczy przeczytać od początku do końca i się nie przerazić.

Teraz zabawa dopiero się zaczyna: pokoik w Twoim umyśle jest czysty, schludny, na regałach wszystkie drobiazgi są poukładane z należytą pieczołowitością. Dzięki temu wiesz, gdzie szukać zdań traktujących o poruszonym przez Ciebie temacie, argumentów, idei. Bierzesz się za motoryzację - trzeba sięgnąć po całą swoją wiedzę na ten temat, ściągnąć z tej nieco odleglejszej półki kilka kilogramów zapału, wspomnień mruczących agresywnie silników ulubionych samochodów. Bierzesz się za muzykę - gdzieś obok myśli o ostatnich hitach radiowych jest podręcznik o muzyce i tym, skąd i po co ona jest; posortowane idee i przewodnie hasła, wszystko o stylistyce poszczególnych gatunków muzycznych, od klasyki po disco polo. A tuż obok tego wszystkiego Twoje ulubione nagrania, które, pisząc już o tej magicznej gałęzi sztuki, musisz odtwarzać sobie w głowie, żeby nie zapominać, o czym tak naprawdę mówi innym Twój tekst.


Pisać - nie: o czym, ale: jak


To tylko moje własne, skromne wyobrażenie porządku w myślach. Książki na półkach, obok ładne (duże i ciężkie!) biurko z jasną lampką, przy biurku wygodny, ale prosty fotel. A teraz coś, czego nie nauczysz się bez powtarzania, powtarzania, powtarzania, tak, jak przedszkolak nie nauczy się nanosić liter na papier, jeśli nie będzie zapisywał nimi całych stron. A, A, A, A... a, a, a, a... B, B, B, B... b, b, b, b... no i tak dalej, do z. To jest Twoje pismo, Twój odcisk palca, Twój jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny styl, którego nikt nie podrobi, którego Ty nie jesteś skopiować od nikogo. Czytelność zdań, jasność myśli, porządek i konsekwencja w potoku słów, to, co definiuje każdego pisarczyka, pisarza, dziennikarza, autora powieści czy dramaturga. Ale żeby nauczyć się ładnie i wyraźnie pisać, trzeba pisać z pieczołowitością i zapisywać tony zeszytów - jak przedszkolak. Pisać. Nie wszystko od razu nada się dla obcych oczu, chociaż jestem pewien, że ludzie znacznie wcześniej uznają czyjąś twórczość za niezłą, niż sam autor, dlatego większość, albo nawet wszystko będzie wędrowało z początku do szuflady czy niszczarki. Autor poprawiałby swoje teksty w nieskończoność, tak jak uczący się pisać przedszkolak (który chciałby ładnie pisać, tylko taki) wciąż powtarza sobie, że dolny brzuszek w B mógłby być nieco większy niż górny. I o to chodzi, bo nie tylko mistrzowie swoich fachów (szewcy, malarze, muzycy, piekarze, pisarze też!), ale i naukowcy, mówią zgodnie: są takie rzeczy jak talent, ale nie na nim opiera się mistrzostwo. Ono opiera się na dziesiątkach, setkach i tysiącach godzin poświęconych jednej dziedzinie. Przeciętnie - około dziesięciu tysięcy, chociaż niektórzy przebąkują o dwudziestu. Dotyczy to także pisarstwa wszelkiego rodzaju. Warsztat jest tutaj tak samo ważny jak w każdej innej dziedzinie.

Dobra postawa

Kiedy dzieciaki uczą się pisać, w pierwszej kolejności dowiadują się, jak powinny siedzieć, jak trzymać długopis i gdzie skierować lampkę, żeby sobie nie utrudniać zadania. Więc bez metafor: weź kartkę, ulubiony ołówek/długopis/pióro, albo nieco bardziej współcześnie - komputer, ustaw światło tak, żeby Cię nie raziło; rozsiądź się wygodnie w swoim ulubionym miejscu, gdzie możesz siedzieć godzinami i nie stwierdzisz nagle, że kręgosłup krzyczy coś o bezpieczeństwie i higienie pracy; puść sobie ulubioną, niezbyt agresywną muzykę, o której obecności szybko zapomnisz, chyba że piszesz o muzyce, jakimś konkretnym nagraniu, a może recenzję płyty dla jakiegoś poczytnego portalu czy czasopisma. Czego szczerze Ci życzę.


Wiesz, co chciałbyś pisać. Wiesz, czym, jak, dla kogo, jakim językiem. Czy to ma być bardziej artykuł, opowiadanie, felieton, notka, Twój osobisty przemyślnik - masz jakąś wizję, jakiś punkt zaczepienia, możesz powiedzieć: o, to jest fajny pomysł od którego zacznę swoją przygodę z poważną literaturą. Ale jeszcze nie!

Jeszcze nie



A teraz najtrudniejsza część całego przedsięwzięcia, którą mnie osobiście wyjątkowo trudno będzie na początku opanować. Nawet w przypadku, kiedy piszesz przemyślnik wyłącznie dla siebie, długi list do najbliższej osoby, wiersz, którego nikt nie przeczyta czy coś, co z góry skazujesz na szufladę albo niszczarkę, obok Ciebie - piszącego - powinna stać jeszcze jedna osoba. Twoje krytyczne alter ego, które wciąż ma patrzeć Ci przez ramię. Twoje lepsze, bardziej zdystansowane i cyniczne ja, któremu z zaciśniętymi zębami pozwolisz wyśmiewać własne błędy i bez przerwy wtrącać swoje uwagi czy poprawki. Któremu zawierzysz, kiedy powie Ci: lepiej nie pisz tego ostatniego zdania, to straszna bzdura, która tylko rozjuszy czytelnika. Albo, gdy chcesz napisać opowiadanie, powie Ci złośliwie: Zastanów się jeszcze raz, główny bohater to też człowiek; a jeśli człowiekowi wszystko bez przerwy się udaje, na koniec okazuje się strasznym mięczakiem... nawet Superman ma słabość. Wtedy, zamiast kazać mu się zamknąć, spytaj się swojego alter-ego: dlaczego? Często będzie się okazywało, że ma absolutną rację. Zwłaszcza wtedy, kiedy przeczytasz swoje biedne wypociny jeszcze raz, chłodnym okiem na spokojnie ocenisz, co też te Twoje śmieszne dłonie spłodziły na papierze czy ekranie komputera.
Szuflada czy niszczarka?

Już


Najlepsza i najbardziej pouczająca jest rozmowa z samym sobą. Musisz tylko poznać się ze sobą bliżej, wypić ze sobą piwo czy dwa i pogadać. Tak naprawdę Ty to nie taki straszny gość, chociaż każdy z początku się siebie boi. Ale jeśli już dopuścisz siebie do stania sobie nad głową w czasie pisania, tworzenia, myślenia o sztuce, jaką jest przelewanie myśli na papier... cóż, pojawia się wtedy cień szansy, że spłodzisz coś, co ma ręce i nogi - według czytelników.

Ale dla Ciebie - świat stanie otworem.

Żeby nie zaczynać od wielkiej klapy

Test. Crash Test.
 

Ty tutaj? © 2008. Chaotic Soul :: Converted by Randomness